Twój iPhone, podobnie jak Android, ma „tryb jazdy”. Program nosi nazwę Do Not Disturb While Driving i ma na celu zmniejszenie rozproszenia uwagi i pomóc w bezpiecznym prowadzeniu pojazdu. iPhone może zainicjować ten tryb automatycznie, gdy wykryje, że prowadzisz samochód, lub możesz go aktywować ręcznie po wejściu do samochodu. Kolejność czynności jakie miałbym wykonywać wygląda wg mnie następująco: 1. Montaż fizyczny w obudowie. 2. Uruchomienie komputera na starym dysku (nowy SSD jest jako kolejny) - sprawdzenie czy działa. 3. Restart i uruchomienie BIOSu, wybranie startu z CD/DVD (w napędzie płyta z windowsem) Takiego obrotu sprawy na pewno nie spodziewał się 16-letni uciekinier z młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Zaczep należy zamontować w miejscach do tego celu przeznaczonych przez producenta samochodu. Kolejność czynności przy montażu 1. W celu zamontowania zaczepu należy: - z bagażnika wyjąć dywanik, - zdemontować plastykowe osłony ze ścianek bocznych oraz tylnego płata, . Użytkowanie samochodu elektrycznego jest dużo łatwiejsze niż wersji spalinowej nie tylko ze względu na fakt, że mają one w standardzie „skrzynię automatyczną”. Posiadając „elektryka” nie trzeba myśleć np. o temperaturze oleju, turbiny, czy można już mocniej przyspieszyć lub czy można już bezpiecznie zgasić silnik po dynamicznej jeździe. Ogrzewanie można włączyć natychmiast po zajęciu miejsca w samochodzie, a strefy czystego transportu stoją przed nami otworem. Jak to wygląda w praktyce? Samochód ma być maksymalnie łatwy w użytkowaniu. Wiedza potrzebna do jazdy powinna głównie dotyczyć kwestii związanych z bezpiecznym poruszaniem się w ruchu drogowym. Z takiego założenia wychodzi coraz więcej użytkowników. Na ten trend odpowiadają także firmy produkujące samochody, a zwieńczeniem tej idei wydają się właśnie auta elektryczne. Szczególna konstrukcja elektrycznego układu napędowego sprawiła, że możliwe było zdjęcie z głowy użytkownika troski o wiele rzeczy, jak i uproszczenie wielu czynności. Otoczenie prawne również sprzyja „elektrykom”, a przez to uprzyjemnia korzystanie z samochodu elektrycznego. Co więc można zyskać po przesiadce ze „spalinówki” na „elektryka”? Materiał ten opiera się na wynikach małej sondy przeprowadzonej wśród kilkunastu kierowców na co dzień korzystających z auta spalinowego, a które miały okazję wypróbować samochód elektryczny po raz pierwszy. Kolejność wynika z częstotliwości pojawiania się odpowiedzi. 1. „Automat” w standardzie Oczywiście większość samochodów elektrycznych nie ma sensu stricte skrzyni automatycznej, ale z punktu widzenia użytkownika napęd działa analogicznie do tego, co znamy z aut spalinowych z automatyczną skrzynią biegów właśnie. Przewaga nad manualną skrzynią biegów jest więc oczywista i raczej nie wymaga szerszego omówienia. Mniej doświadczeni użytkownicy zamiast zastanawiać się nad samą zmianą przełożeń mogą poświęcić swoją uwagę na prowadzeniu auta w sposób bezpieczny i komfortowy. Brak tego typu konstrukcji sprawia też, że właściciel nie musi martwić się o koszty związane np. z nieumiejętnym używaniem sprzęgła. Auto elektryczne ma też przewagę nad konstrukcją spalinową ze skrzynią automatyczną pod względem skuteczności i szybkości działania. W przekładni automatycznej, nawet najlepszej, oprogramowanie odpowiada za dobranie właściwego biegu zależnie od głębokości wciśnięcia pedału przyspieszenia. Nie zawsze jednak udaje się odczytać intencje kierowcy perfekcyjnie. W przypadku pojazdu elektrycznego każdorazowe wciśnięcie pedału przyspieszenia przekłada się na natychmiastową reakcję i dokładnie taką, jakiej zażyczył sobie kierowca. Nie ma też zbędnej zwłoki wynikającej z konieczności zmiany przełożeń, co również przekłada się na bardziej bezpośrednie odczucia z jazdy, a tym samym brak konieczności zastanawiania się o ile wcześniej kierowca musi wcisnąć pedał przyspieszenia, żeby uzyskać konkretny efekt w konkretnym momencie. Brak ręcznej skrzyni biegów oznacza też otwarcie drzwi dla wszelkiego rodzaju systemów wspierających kierowcę. Mowa np. o asystencie jazdy w korku, który w przypadku samochodu elektrycznego z – powiedzmy – „automatem” może działać w pełnym zakresie: Niezwykłą przewagą samochodu elektrycznego nad autem spalinowym ze skrzynią automatyczną jest niebywale szybkie przełączanie kierunków jazdy. Przeskakiwanie z 1. biegu na wsteczny i odwrotnie zawsze swoje trwa – zależnie od sprawności i kondycji przekładni. Gdy chcemy szybko zawrócić na parkingu bywa to czasem denerwujące. W przypadku auta elektrycznego przełączanie „przód-tył-przód” odbywa się w tempie w jakim jesteśmy w stanie operować lewarkiem i jest możliwe nawet wtedy gdy jeszcze toczymy się w przeciwną stronę! 2. Ogrzewanie dostępne od razu po wejściu do samochodu Sprawność silników spalinowych wynosi około 35-40%. Reszta uchodzi w postaci energii cieplnej. Część z tego można wykorzystać do ogrzania wnętrza samochodu i właśnie z tego powodu – co jest odczuwalne zimą – ciepły nadmuch w samochodzie spalinowym pojawia się dopiero po kilku-kilkunastu minutach od uruchomienia. To oczywiście wpływa niekorzystnie na komfort w zimowych warunkach. Wysoka sprawność napędu elektrycznego (około 95%) sprawiła, że konieczne było zastosowanie mechanizmów ogrzewających kabinę, pompy ciepła. Choć powodują one nieco większe zużycie energii, to jednak „efektem ubocznym” jest fakt, że ogrzewanie działa NATYCHMIAST po uruchomieniu auta. Idealne rozwiązanie dla tzw. zmarzluchów :) 3. Prostsza konstrukcja to też mniej troski o podzespoły Osoby lepiej zorientowane w temacie motoryzacji jako najważniejszy argument przemawiający za samochodami elektrycznymi wskazywały mniej elementów, które trzeba we właściwy sposób użytkować. Powszechnie wiadomo, że nie powinno się forsownie jechać tuż po włączeniu silnika spalinowego, bo olej nie ma jeszcze właściwej temperatury, a tym samym smarowanie nie jest odpowiednio dobre. Zapominanie o tej zasadzie wiąże się z dużo większym zużyciem turbosprężarki jak i elementów ruchomych w bloku silnika tłokowego. Trzeba też pamiętać, że po dynamicznej jeździe auto spalinowe powinno się schłodzić. Użytkownik powinien też brać pod uwagę scenariusz codziennego użytkowania (styl jazdy, jak dużo było jazdy po mieście) pod kątem częstotliwości wymiany oleju i filtrów. Nie można też zapominać o właściwym użytkowaniu filtra cząstek stałych itd. Wszystkie te troski znikają przy samochodzie elektrycznym. Nie mamy tutaj oleju w silniku, nie ma turbiny, ani filtrów cząstek stałych. Przyspieszać gwałtownie można zaraz po włączeniu auta, a wysoka efektywność napędu sprawia, że problem wysokiej temperatury właściwie nie istnieje. Jak duża to przewaga wie każdy, kto udostępniał swój samochód osobie mniej zorientowanej w kwestiach użytkowych… Takie zalety pojazdów elektrycznych są więc kluczowe z punktu widzenia firmowych flot. Nie od dziś wiadomo, że zwykle pracownik niespecjalnie dba o użyczony mu samochód. W przypadku „spalinówek” wiąże się to z drastycznie zwiększonym zużyciem podzespołów auta. „Elektryk” niemalże całkowicie eliminuje te problemy. 4. Wygodne ładowanie w domowym garażu Dla osób, które posiadają własny dom z miejscem postojowym lub mają osobne podłączenie do prądu we wspólnym garażu pod blokiem mieszkalnym dużą zaletą jest wygodne ładowanie samochodu elektrycznego nocą. Wracając z pracy do domu, podpina się wtyczkę do samochodu i zapomina się o temacie ładowania. Choć podjeżdżanie na stację paliw co kilka-kilkanaście dni nie wydaje się jakoś specjalnie kłopotliwe, to jednak często wymaga zmiany trasy z uwzględnieniem dłuższego stania w korku. 5. Łatwiejsze i wygodniejsze parkowanie w centrach handlowych Wiele galerii i centrów handlowych ma wydzielone miejsca postojowe dla pojazdów elektrycznych – często ze stacjami ładowania. Są one zlokalizowane zwykle tuż przy wejściu, co jest oczywistą korzyścią z punktu widzenia użytkownika takiego samochodu. A jeśli w międzyczasie uda się podładować – często za darmo – samochód, to tylko dodatkowa korzyść :) 6. Przywileje dla aut elektrycznych: bus-pasy, strefy czystego transportu Otoczenie prawne coraz mocniej sprzyja samochodom elektrycznym. Już teraz można nimi jeździć po bus-pasach, co w oczywisty sposób ułatwia poruszanie się w mieście. Wiele metropolii wyznacza też strefy czystego transportu, do którego wpuszczane są pojazdy elektryczne. Właściciel takiego samochodu może też liczyć na możliwość łatwego parkowania w takich lokalizacjach – wydzielone miejsca. 7. Lepsza zwrotność dzięki tylnemu napędowi w Volkswagen Nadchodzący elektryczny Volkswagen ma mieć silnik elektryczny umieszczony z tyłu. To rzecz niezwykła w samochodzie kompaktowym. Z punktu widzenia użytkownika oznacza to dwie istotne korzyści. Po pierwsze dużo lepsza trakcja podczas przyspieszania, jak również przyjemniejsze doznania w szybciej pokonywanych łukach. Po drugie – istotniejsze – uwalnia to przednie koła z przenoszenia napędu, a to oznacza znaczące zwiększenie maksymalnego kąta wychylenia w skręcie. W efekcie, Volkswagen jest nieporównywalnie bardziej zwrotny na parkingu względem klasycznych aut kompaktowych tej wielkości. Tym samym będzie niemalże równie łatwy w parkowaniu, co auta segmentu B – dużo mniejsze przecież. Na koniec Napęd elektryczny daje mnóstwo korzyści zarówno z punktu widzenia użytkowników, jak i konstruktorów. Możliwe jest bardziej dogodne rozmieszczenie elementów składowych napędu, co korzystnie wpływa na ilość miejsca w środku samochodu, jak i na jego balans. Szczególne cechy tego napędu sprawiają, że dużo łatwiejsze jest też implementowanie kolejnych systemów bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Asystent jazdy w korku, półautonomiczne parkowanie, aktywna reakcja samochodu na wypadek niebezpieczeństwa – to wszystko jest banalnie proste w realizacji w przypadku samochodu elektrycznego. W efekcie, tego typu pojazd jest łatwiejszy i bezpieczniejszy w prowadzeniu, a także codziennym użytkowaniu. Będzie mógł też oferować funkcje, których nie zobaczymy w autach spalinowych. I to właśnie łatwość implementacji sprawiła, że nadchodzący Volkswagen będzie bogato wyposażony w tego typu rozwiązania nawet w podstawowej, mającej kosztować mniej niż 130 tys. zł wersji! Artykuł powstał we współpracy z firmą Volkswagen Naukowcy są zgodni, że po 75. roku życia siadanie za kółkiem staje się ryzykowne. Wtedy nie tylko pogarsza się wzrok i słuch, ale tracisz też refleks, sprawność i szybkość. To powoduje, że jesteś zagrożeniem na drodze dla siebie i innych. Starsi też powodują wypadki Oczywiście nie każdy senior za kierownicą jest niebezpieczny. Starszym osobom, w przeciwieństwie do 20- i 30-latków, nie w głowie brawura, pośpiech czy nieostrożna jazda. Jednak powinni oni zdać sobie sprawę, że nie mają już tych samych umiejętności, co jeszcze 5-10 lat temu. Dlatego w większości krajów zachodniej Europy istnieje obowiązek wykonywania regularnych badań, które sprawdzają zdolność do prowadzenia samochodu. W Polsce tylko posiadacze tymczasowego prawa jazdy muszą poddać się podobnym badaniom. Wprawdzie najczęstszymi sprawcami groźnych wypadków są młodzi kierowcy, ale i seniorzy za kierownicą stanowią realne zagrożenie. Tym bardziej że liczba kierowców po 70. roku życia systematycznie się powiększa. I na nic się zda doświadczenie, kiedy zdrowie już nie to, co kiedyś. Starsi szczególnie często powodują kolizje na skrzyżowaniach, podczas zmiany kierunku jazdy lub wyprzedzania. Dlaczego? Ponieważ właśnie wtedy wymagany jest refleks, spostrzegawczość i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji. Często seniorzy padają też ofiarą groźnych wypadków, bo w porę nie zdążyli zareagować na niebezpieczeństwo. Po czym poznać, że to już Zazwyczaj doświadczony kierowca ma problemy z przyznaniem się do kłopotów z prowadzeniem samochodu albo, po prostu, sam ich nie dostrzega. Zdarzają się 80-latkowie, którzy za nic nie zrezygnują z kluczyków. To błąd, bo przecież brak tej samej co kiedyś wprawy nie świadczy o słabości. Każdy senior powinien sam siebie rozliczyć z tego, jakim jest kierowcą. Nie dość, że w pewnym wieku zmysły są stępione, to jeszcze pojawiają się kłopoty z kręgosłupem, kolanami, krążeniem i sercem, daje o sobie znać cukrzyca, miażdżyca, choroby układu moczowego i płuc. Osoby starsze sięgają po leki i zazwyczaj muszą brać je codziennie. Niektóre środki mają wpływ na kierowanie pojazdami. Mogą powodować między innymi senność czy zakłócenia równowagi, a to jedne z głównych przyczyn wypadków drogowych. Warto wiedzieć, że większość dolegliwości przewlekłych wyklucza prowadzenie samochodu w ogóle. Ale nawet jeśli nic ci nie dolega, to i tak zastanów się, jak sobie radzisz za kierownicą. Regularna kontrola wzroku to nie wszystko. Wątpliwości rozwieją na pewno specjalistyczne badania, na które możesz, a nawet powinieneś sam się zgłosić. Zrobisz je np. w Pracowni Psychologicznych Badań Kierowców. Wypytaj też o nie w szkołach nauki jazdy. Najlepiej pierwsze badanie wykonać już po 65. roku życia, a potem sprawdzać się co 3-5 lat. Ciężko oddać kluczyki Dla zachowania bezpieczeństwa na drodze każdy kierowca po 75. roku życia i tak powinien zacząć jeździć ostrożniej. Dostosuj styl jazdy do własnych możliwości. Na pewno nie możesz już spędzać zbyt dużo czasu za kółkiem, więc długie trasy odpadają. Powinieneś jeździć wolniej, najlepiej poza godzinami szczytu. Unikaj też jazdy po zapadnięciu zmroku albo kiedy panują złe warunki pogodowe. Jeśli jednak twoje dzieci zaczynają zwracać ci uwagę i martwić się o twój sposób prowadzenia samochodu, zauważasz, że wolniej niż kiedyś reagujesz na drodze i coraz częściej zdarzają ci się niebezpieczne incydenty, to może czas przesiąść się na fotel pasażera. Tym bardziej gdy znacznie pogorszył ci się wzrok, a badania lekarskie nie wypadły korzystnie. Samochód to wygoda i nic dziwnego, że porzucenie tego środka lokomocji przychodzi z takim trudem, ale po co niepotrzebnie ryzykować życie swoje i innych użytkowników ruchu? Ważne! Warto wiedzieć, że większość dolegliwości przewlekłych w ogóle wyklucza prowadzenie samochodu. Ale nawet jeśli nic ci nie dolega, to i tak zastanów się, jak sobie radzisz za kierownicą. Kiedy samochód nie nadaje się do jazdy lub naprawy, trzeba się go najzwyczajniej w świecie pozbyć. W świetle prawa nie można jednak tak po prostu samochodu wyrzucić lub pozostawić na parkingu. Należy wykonać pewne czynności, które zgodnie z prawem pozwolą na utylizację pojazdu. Najlepszym do tego sposobem jest właśnie złomowanie. Warto jednak wykonać tę czynność właściwie, aby później uniknąć ewentualnych to jest złomowanie?Kiedy samochód nie nadaje się już do jazdy, a jego dalsze użytkowanie przestaje być opłacalne, można oddać go do stacji demontażu lub punktu zbierania pojazdów. W praktyce jest to po prostu zniszczenie pojazdu przez specjalną maszynę, która spłaszcza złomowanie pojazdów w Warszawie jest bardzo popularne, wcześniej oczywiście należy się upewnić, że jest to legalny punkt, który ma odpowiednie zezwolenie marszałka województwa. Decydując się na wizytę w stacji demontażu należy mieć przy sobie dowód osobisty lub inny dokument, który potwierdzi naszą tożsamość. Dodatkowo obowiązkowo trzeba przynieść dowód rejestracyjny pojazdu lub inny dokument potwierdzający dane zawarte w dowodzie osobistym. Po zezłomowaniu pojazduFirma, która posiada licencje na złomowanie pojazdów:anuluje twój dowód rejestracyjny;anuluje kartę pojazdu;wystawi zaświadczenie o demontażu;anuluje tablicy tymi dokumentami oraz polisą, należy w ciągu 30 dni udać się do wydziału komunikacji, w celu wyrejestrowania pojazdu. Potem trzeba dokonać zgłoszenia złomowania auta w firmie warto zezłomować autoW ciągu ostatnich kilku lat koszty naprawy samochodów wzrosły. Korzystanie z warsztatów samochodowych jest więc coraz mniej opłacalna. Ma to miejsce szczególnie w przypadku poważnej kolizji czy awarii. Aktualnie samochody nie są uważane za dobro luksusowe i więcej osób może sobie na niego pozwolić, chociaż same koszty naprawy wzrosły. Co przekłada się na fakt, że starych samochodów nie opłaca się naprawiać, bo niekiedy taki koszt przekracza wartość pojazdu. Po dokonaniu wstępnej wyceny, może okazać się, że bardziej opłacalny jest zakup nowego samochodu. W takich wypadkach lepiej jest postawić na złomowanie pojazdów w auta to także dobra decyzja wtedy, kiedy chcesz wymienić samochód na nowy i nie opłaca się go sprzedawać lub po prostu nie chcesz tego robić z różnych przyczyn. Zamiast więc na siłę próbować go sprzedać lub zajmować miejsce w garażu, możesz postawić na złomowanie i pozbyć się starego samochodu raz na można zarobić na złomowaniu?Złomowanie ma także jeszcze jeden plus – można na nim zarobić! Sam zarobek nie jest co prawda wypłacany bezpośrednio po oddaniu samochodu do demontażu. Do 2015 roku rzeczywiście może było otrzymać zwrot do 500 zł za oddanie takiego samochodu na złomowisko. Obecnie jednak te przepisy już nie obowiązują, ale przed złomowaniem pojazdów w Warszawie, warto dowiedzieć się, ile można dostać ze zezłomowanie samochodu w lokalnych firmach. Kwoty płacone klientom nie są duże, bo sięgają 30-40 groszy za kilogram masy pojazdu, jednak to wciąż zarobek, który można spożytkować na własne potrzeby. Pracownik, który uległ wypadkowi w drodze do lub z pracy, zobowiązany jest o tym fakcie poinformować pracodawcę niezwłocznie. Pracodawca uruchamia właściwą procedurę związaną z wypadkiem w drodze do lub z pracy. Aby dane zdarzenie zakwalifikować jako taki wypadek, trasa do pracy i z pracy powinna być najkrótsza i bez postojów. Pracownik może jednak robić krótkie i uzasadnione życiowo przerwy, np. na zakupy artykułów spożywczych, leków czy usunięcie usterki samochodu. Obowiązki zatrudniającego W razie wypadku pracownika w drodze do lub z pracy na pracodawcy ciążą określone obowiązki. Przede wszystkim musi on ustalić, czy zdarzenie dotyczące zatrudnionego faktycznie jest wypadkiem w drodze do lub z pracy. Nierzadko jednoznaczne ustalenie charakteru wypadku pracownika nie jest łatwe. Każdy przypadek należy bowiem przeanalizować odrębnie, często biorąc pod uwagę wiele okoliczności niezwiązanych bezpośrednio ze zdarzeniem wypadkowym. Również dla pracownika uznanie wypadku za wypadek w drodze do lub z pracy ma bardzo duże znaczenie. Wpływa bowiem na przyznanie i wysokość świadczeń. Redakcja poleca: Kodeks pracy 2016 z komentarzem + poradnik w prezencie Ustawowa definicja Zgodnie z art. 57b ust. 1 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ( z 2015 r. poz. 748 ze zm.; dalej: ustawa o emeryturach i rentach) wypadek w drodze do pracy lub z pracy to nagłe zdarzenie wywołane przyczyną zewnętrzną, które nastąpiło w drodze do lub z miejsca wykonywania zatrudnienia lub innej działalności stanowiącej tytuł ubezpieczenia rentowego, jeżeli droga ta była najkrótsza i nie została przerwana. Wypadek w drodze do pracy lub z pracy ma miejsce również wtedy, gdy droga została przerwana, o ile przerwa była życiowo uzasadniona i jej czas nie przekraczał granic potrzeby, a także wtedy gdy droga nie była, co prawda, najkrótsza, ale – ze względów komunikacyjnych – najdogodniejsza. Z wypadkiem w drodze do lub z pracy mamy zatem do czynienia w razie krótkiego, gwałtownego zadziałania przyczyny zewnętrznej (niepochodzącej z wewnętrznych właściwości człowieka), po opuszczeniu przez pracownika zakładu pracy i przed dotarciem do domu – i to nawet wtedy, gdy po drodze załatwiał on drobne sprawy lub wybrał niekoniecznie najkrótszą trasę. Sprawdź: Jednorazowe odszkodowanie z tytułu wypadku przy pracy 2016 Z punktu widzenia pracodawcy istotne znaczenie ma rozstrzygnięcie, czy w danych okolicznościach doszło do wypadku przy pracy czy wypadku w drodze do lub z pracy. W razie bowiem wypadku przy pracy na pracodawcy ciążą znacznie poważniejsze obowiązki. Inaczej również kształtuje się jego odpowiedzialność za skutki takiego wypadku. Problemy z właściwą kwalifikacją danego wypadku mogą pojawić się w sytuacjach granicznych (np. bezpośrednio przed opuszczeniem lub po opuszczeniu miejsca pracy). Nagłość zdarzenia Przez nagłość należy rozumieć czas działania czynnika zewnętrznego na organizm człowieka. Nagłość wymaga przy tym jednoczesnego wystąpienia zarówno przyczyny, jak i skutku. Nagłym zdarzeniem będzie zatem np.: ● wypadek samochodowy, ● poślizgnięcie się pracownika na oblodzonym chodniku. Za nagłe zdarzenie nie można natomiast uznać: ● długotrwałego działania na organizm pracownika szkodliwych warunków zatrudnienia, które w momencie pokonywania drogi do lub z pracy doprowadziły do nagłego ujawnienia się choroby (zob. wyrok Sądu Najwyższego z 8 grudnia 1998 r., sygn. akt II UKN 349/98).; tym samym długotrwałe działanie przyczyny zewnętrznej przekreśla nagłość danego zdarzenia; ● zdarzenia, którego następstwa chorobowe występują po okresie znacznie przekraczającym jedną dniówkę roboczą (zob. wyrok SN z 18 marca 1999 r., sygn. akt II UKN 523/98). Polecamy: Jak zaoszczędzić na składkach ZUS (PDF) Przyczyna zewnętrzna Przyczyna zewnętrzna to nic innego jak czynnik sprawczy wypadku. Aby czynnik ten został uznany za przyczynę zewnętrzną, nie może on wynikać z wewnętrznych właściwości człowieka. Tym samym powinien pozostawać poza wolą i świadomością pracownika (zob. wyrok SN z 24 października 1978 r., sygn. akt III URN 26/78, oraz wyrok SN z 18 sierpnia 1999 r., sygn. akt II UKN 87/99). Do przyczyn zewnętrznych należy zatem zaliczyć: ● działania sił przyrody, ● działania lub zaniechania osób trzecich, ● czynniki mechaniczne. Często przyczyny wypadku mogą mieć charakter mieszany, tj. mieć źródło zarówno w wewnętrznych właściwościach człowieka, jak i w sferze zewnętrznej. W takim przypadku dane zdarzenie będzie można uznać za wypadek w drodze do lub z pracy, jeżeli bez czynnika zewnętrznego nie doszłoby do szkodliwego skutku (zob. postanowienie SN z 13 stycznia 1977 r., sygn. akt III PZP 15/76, lub uchwałę siedmiu sędziów SN z 11 lutego 1963 r., sygn. akt III PO 15/62). Każdy przypadek inny Nie każde zatem zdarzenie kończące się wypadkiem pracownika może zostać uznane za wypadek w drodze do lub z pracy. Nie będzie nim w szczególności zdarzenie, którego przyczyną jest choroba pracownika. Zwrócił na to uwagę SN w wyroku z 16 lutego 2000 r. (sygn. akt II UKN 425/99). Sprawa rozpatrywana przez SN dotyczyła sytuacji, w której zatrudniony po zakończeniu pracy opuścił zakład pracy i wyruszył w drogę do domu. Nagle stracił przytomność i przewrócił się na ulicy. Okazało się, że omdlenie spowodowane było arytmią serca, na którą pracownik chorował od lat. Ze względu na brak zewnętrznej przyczyny wywołującej szkodliwy skutek w postaci jego upadku zdarzenie to nie może zostać uznane za wypadek w drodze do lub z pracy. Niektóre stany chorobowe nie pozwalają na jednoznaczną kwalifikację danego przypadku. Tak jest np. w razie zawału serca. Może się zdarzyć, że w określonych warunkach wypadek spowodowany zawałem serca zostanie uznany za wypadek w drodze do lub z pracy. Jednakże jeżeli droga pracownika przebiegła typowo, tak jak każdego dnia, i nie miały miejsca żadne nadzwyczajne okoliczności, które mogłyby uzasadniać zawał, to trudno mówić o przyczynie zewnętrznej. W konsekwencji takie zdarzenie nie może zostać zakwalifikowane jako wypadek w drodze do lub z pracy. Ogólna charakterystyka określająca, co jest, a co nie jest nagłym zdarzeniem zewnętrznym, nie jest jednak możliwa. Dlatego szczególną rolę w tym zakresie pełni orzecznictwo, w tym wyroki SN. Decydują trasa i postoje Nawet jeżeli do wypadku doszło na skutek działania nagłego zdarzenia zewnętrznego, nie przesądza to jeszcze o uznaniu go za wypadek w drodze do lub z pracy. O takim charakterze wypadku decyduje bowiem także trasa wybrana przez pracownika i ewentualne przerwy w trakcie jej pokonywania. Polecamy serwis: Ubezpieczenia społeczne Co do zasady musi to być trasa najkrótsza i bez postojów. Jednak od powyższej zasady są dwa wyjątki: ● pracownik może w czasie podróży, zarówno do pracy, jak i z pracy do domu, zrobić krótkie uzasadnione życiowo przerwy, np. na zakupy artykułów spożywczych, leków czy usunięcie usterki samochodu, który uszkodził w trasie do pracy (z pracy); ● nie zawsze musi to być droga najkrótsza; w niektórych sytuacjach dopuszczalna może być trasa dłuższa, pod warunkiem że będzie ona dogodniejsza ze względów komunikacyjnych, a zmiana trasy będzie uzasadniona dużym natężeniem ruchu ulicznego na trasie najkrótszej czy robót drogowych. Zakwalifikowanie wypadku jako wypadku w drodze do i z pracy nie będzie możliwe w sytuacji: ● wystąpienia przerwy w tej drodze związanej z udziałem w spotkaniu towarzyskim; ● gdy pracownik bezpośrednio po pracy uda się do innego miejsca niż swój dom (np. na budowę własnego domu – zob. wyrok SN z 28 sierpnia 1997 r., sygn. akt II UKN 205/97, z pewnymi jednak wyjątkami – patrz pkt 6); ● gdy pracownik ulegnie wypadkowi na spacerze po zakończeniu pracy (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 9 czerwca 1998 r., sygn. akt III AUa 119/98); ● gdy pracownik po zakończeniu pracy uda się w innym kierunku niż jego miejsce zamieszkania, np. w celu odbioru dokumentów (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Lublinie z 15 grudnia 1998 r., sygn. akt III AUa 436/98). Liczy się także cel drogi Co więcej, w celu uznania zdarzenia za wypadek w drodze do lub z pracy należy także wziąć pod uwagę cel drogi pracownika. Drogą do pracy lub z pracy jest jedynie ten odcinek trasy, który zaczyna się lub kończy w miejscu zamieszkania pracownika. Od powyższej zasady są jednak pewne wyjątki. Przepisy ustawy o emeryturach i rentach z drogą do pracy lub z pracy do domu zrównują drogę do miejsca lub z miejsca: ● innego zatrudnienia lub innej działalności stanowiącej tytuł ubezpieczenia rentowego, ● zwykłego wykonywania funkcji lub zadań zawodowych albo społecznych, ● zwykłego spożywania posiłków, ● odbywania nauki lub studiów. Redakcja poleca: Ustawa zasiłkowa 2016 z komentarzem (PDF) Opuszczenie zatem pracy w celu bezpośredniego udania się w inne miejsce niż dom (lub miejsca wskazane powyżej) co do zasady nie pozwoli uznać wypadku, jakiemu uległ pracownik na tej trasie, za wypadek w drodze z pracy. Będzie tak również w sytuacji, gdy np. pracownik udaje się z miejsca pracy do miejsca załatwienia jakichś spraw osobistych, z zamiarem jednak powrotu do pracy. Jeżeli na takim odcinku drogi ulegnie wypadkowi, nie będzie to wypadek w drodze do lub z pracy. Moment początkowy i końcowy trasy A. Miejsce zamieszkania Istotne dla oceny danego zdarzenia jest również miejsce zamieszkania pracownika. Można tu wyróżnić przypadki dotyczące domu jednorodzinnego i budynku wielomieszkaniowego. Wypadek, jakiemu uległ pracownik mieszkający w domu jednorodzinnym już po przekroczeniu granic działki, nie zostanie uznany za wypadek w drodze z pracy. I odwrotnie, wypadki pracownika w domu jednorodzinnym przed wyjściem do pracy również nie zostaną uznane za wypadki w drodze do pracy. Inaczej rzecz się przedstawia, gdy pracownik zamieszkuje w bloku. Wówczas sam fakt przekroczenia drzwi takiego budynku nie kończy jeszcze drogi z pracy. Pracownik musi bowiem przekroczyć próg swojego mieszkania. Dopiero wówczas ewentualny wypadek nie będzie wypadkiem w drodze z pracy (zob. wyrok SN z 24 stycznia 1997 r., sygn. akt II UKN 57/96). B. Miejsce pracy W praktyce niemało wątpliwości rodzi określenie momentu rozpoczęcia drogi z pracy (odpowiednio zakończenia drogi do pracy). Wynikają one głównie z problemów w ustaleniu, czy pracownik rozpoczyna drogę z pracy z momentem opuszczenia stanowiska pracy czy dopiero terenu zakładu pracy. Przyjmuje się, że o rozpoczęciu drogi z pracy mówimy dopiero po przekroczeniu bramy zakładu pracy. Oznacza to, że wypadki pracownika mające miejsce na terenie zakładu nie będą stanowiły wypadków w drodze z pracy. I odwrotnie, wypadki zatrudnionego po przekroczeniu bramy zakładu podczas trasy do pracy również nie uzyskają takiego charakteru. Zdarzenia takie po spełnieniu warunków określonych w odrębnych przepisach mogą zostać uznane za wypadki przy pracy (zob. wyrok SN z 20 listopada 2014 r., sygn. akt I UK 120/14). Jeżeli zakład pracy znajduje się w biurowcu, w którym swoje siedziby mają także inne firmy, wówczas z wypadkiem w drodze do lub z pracy mamy do czynienia również po wejściu do budynku aż do chwili przekroczenia progu lokalu pracodawcy (terenem zakładu pracy nie będą więc części wspólne budynku, np. korytarze, parkingi czy windy). Natomiast jeżeli na zakład pracy składa się cały kompleks, np. budynek (budynki), parking, drogi wewnętrzne, to wypadki po przekroczeniu bramy zakładu pracy nie będą wypadkami w drodze do lub z pracy. Zobacz serwis: Urlopy pracownicze Z kolei wypadki, do jakich doszło na drogach publicznych, nawet bezpośrednio przed wejściem na teren zakładu pracy, mogą być jedynie wypadkami w drodze do lub z pracy. Przy ocenie danego zdarzenia należy zatem odwołać się do kryterium przestrzennego, tj. miejsca, w którym doszło do wypadku. Jeżeli wypadek miał miejsce w czasie drogi po opuszczeniu przez pracownika miejsca zamieszkania, ale przed wejściem na teren zakładu pracy, wówczas można mówić o wypadku w drodze do lub z pracy (i odpowiednio, na trasie po przejściu przez bramę zakładu pracy, ale przed przekroczeniem progu domu). Jeżeli jednak do wypadku dochodzi tuż za bramą zakładu pracy w drodze do pracy lub przed jej opuszczeniem, ale jeszcze na terenie zakładu pracy, w razie spełnienia warunków wskazanych w przepisach, może on zostać uznany za wypadek przy pracy (zob. uchwałę SN z 7 lutego 2013 r., sygn. akt III UZP 6/12). Świadczenia dla pracownika Z tytułu wypadków w drodze do pracy lub z pracy pracownikom nie przysługuje roszczenie o jednorazowe odszkodowanie od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pracownicy nie są również uprawnieni do tego, aby domagać się odszkodowania od swoich pracodawców. Powyższe żądania przysługują im jedynie w razie wypadków przy pracy. Natomiast jeżeli zatrudniony na skutek wypadku w drodze do lub z pracy stał się niezdolny do pracy, przysługują mu świadczenia należne pracownikom w razie choroby. Wynagrodzenia chorobowe przez pierwsze 33 dni kalendarzowe w roku finansowane są przez pracodawcę, a od 34. dnia przez ZUS. Pracownikowi, który uległ wypadkowi w drodze do lub z pracy, świadczenie chorobowe przysługuje już od pierwszego dnia ubezpieczenia. Jest to korzystniejsze w porównaniu z przypadkami typowej niezdolności do pracy z powodu choroby, gdzie uzyskanie prawa do świadczeń chorobowych następuje dopiero po 30-dniowym okresie karencji. Wyższa jest także kwota wypłacanego świadczenia. Wynosi ono bowiem nie 80 proc., jak przy zwykłej chorobie, ale 100 proc. podstawy wymiaru zasiłku. Na tym przywileje związane ze świadczeniami w związku z wypadkiem w drodze do pracy lub z pracy się nie kończą. Jeżeli skutki wypadku są na tyle poważne, że uzasadniają przyznanie renty z tytułu niezdolności do pracy, to pracownik nie musi wykazać wymaganego przepisami okresu składkowego i nieskładkowego. Niewysoki staż pracy uprawnia go zatem do uzyskania renty z tytułu niezdolności do pracy. Wypadek w drodze do lub z pracy, w przeciwieństwie do wypadku przy pracy, nie powoduje konieczności powołania przez pracodawcę komisji powypadkowej. Nie musi również prowadzić rejestru wypadków w drodze do lub z pracy. Pracodawca lub osoba przez niego upoważniona dokonuje jednak ustaleń okoliczności wypadku pracownika. Krok 1. Pracownik, który uległ wypadkowi w drodze do lub z pracy, zobowiązany jest o tym fakcie poinformować pracodawcę niezwłocznie lub po ustaniu przeszkód uniemożliwiających niezwłoczne zawiadomienie. Za takie przeszkody można uznać np.: ● pobyt pracownika w szpitalu, ● trudności z nawiązaniem kontaktu z pracodawcą, ● dużą odległość od siedziby pracodawcy. Krok 2. Pracodawca: ● zbiera oświadczenia od pracownika, członków jego rodziny lub świadków zdarzenia – co do miejsca, czasu i okoliczności wypadku, ● kompletuje informacje i dowody pochodzące od podmiotów badających okoliczności i przyczyny zdarzenia lub udzielających poszkodowanemu pierwszej pomocy, oraz ● dokonuje własnych ustaleń. Krok 3. Na podstawie złożonych oświadczeń, informacji i dowodów oraz własnych ustaleń pracodawca sporządza kartę wypadku w drodze do lub z pracy. Jej wzór określa rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej z 24 grudnia 2002 r. w sprawie szczegółowych zasad oraz trybu uznawania zdarzenia za wypadek w drodze do pracy lub z pracy, sposobu jego dokumentowania, wzoru karty wypadku w drodze do lub z pracy oraz terminu jej sporządzania ( z 2013 r. poz. 924). Dołącz do nas na Facebooku! W karcie wypadku pracodawca ustala, czy zdarzenie opisane przez pracownika było wypadkiem w drodze do lub z pracy. Na jej sporządzenie ma 14 dni od dnia zawiadomienia o wypadku. Jeżeli pracodawca odmówi uznania wypadku za wypadek w drodze do lub z pracy, to musi swoje stanowisko uzasadnić. W zasadzie pracodawca nie może odmówić sporządzenia karty wypadkowej, jeżeli pracownik zgłasza wypadek w drodze do lub z pracy, i to nawet jeżeli od tego zdarzenia do poinformowania o nim pracodawcy minęło już sporo czasu. Oczywiście znaczny upływ czasu od dnia wypadku może utrudniać ustalenie, czy dane zdarzenie było wypadkiem w drodze do lub z pracy. Nie zwalnia to jednak pracodawcy od sporządzenia karty wypadku i oceny samego zdarzenia. Pracownik długo zwlekający ze zgłoszeniem takiego wypadku poniesie negatywne konsekwencje swojej zwłoki. Jego roszczenie o zasiłek chorobowy w związku z wypadkiem w drodze do lub z pracy ulega bowiem przedawnieniu. Zgodnie z art. 67 ust. 1 ustawy z 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa ( z 2015 r. poz. 159 ze zm.; dalej: ustawa zasiłkowa) roszczenie o wypłatę zasiłku w związku z wypadkiem w drodze do lub z pracy przedawnia się co do zasady w terminie 6 miesięcy od ostatniego dnia okresu, za który zasiłek przysługuje. Od zasady tej istnieją jednak dwa wyjątki: ● jeżeli niezgłoszenie roszczenia przez pracownika nastąpiło z przyczyn od niego niezależnych, termin 6 miesięcy liczy się od dnia ustania tej przeszkody, ● jeżeli niewypłacenie zasiłku (lub jego części) było skutkiem błędu pracodawcy lub ZUS, roszczenie o wypłatę zasiłku przedawnia się po upływie 3 lat. Autorzy: Katarzyna Wilczyk - radca prawny, prawnik w poznańskim biurze kancelarii Raczkowski Paruch; Łukasz Kuczkowski - partner, radca prawny, kieruje poznańskim biurem kancelarii Raczkowski Paruch. Zadaj pytanie na naszym FORUM!

kolejność czynności po wejściu do samochodu